Sex

Czas gonił. Obcisła sukienka Oli nie pozwalała jej na stawianie dużych kroków więc musiała szybko przebierać nogami. Była świadoma że wygląda zabawnie drepcząc tak w szpilkach ale spóźnienie nie wchodziło w grę. Nawet głupie uśmieszki robotników, krzątających się przy drogowym wykopie, nie spowolniły jej tempa. Nie dawała poznać po sobie że czuje na sobie ich badawczy wzrok. -Zaraz coś ci strzeli! Jeden z nich popisał się wyszukaną formą stylistyczną. Ola nie chciała robić scen więc tylko przyśpieszyła kroku aby jak najszybciej ominąć pole rażenia cennych uwag robotników. Nie bojąc się że coś jej strzeli, parła do przodu starając się puszczać mimo uchem inne docinki i oznaki podziwu dla jej zewnętrznych walorów. Nie mogła jednak wyjść z podziwu dla oratorskich zdolności jednego z nich, gdy na swój zniewalający sposób, rzucił za Olą na pożegnanie: -Takie ciało by się grzało. Faktycznie, pomimo że dawno już minęła 30-stke miała się czym pochwalić. I to w każdym detalu. Tym bardziej teraz gdy w pośpiechu wszystkie te detale rytmicznie podrygiwały w rytm jej kroków. Ale nie koniecznie pragnęła akurat w ten sposób być doceniana. Zresztą i tak cały dzień spadały na nią same nieszczęścia począwszy od awarii samochodu, po zgubienie kluczy do mieszkania. Takie więc drobnostki nie miały już dla niej znaczenia. Teraz chciała tylko dobrnąć na czas do celu. I udało jej się - minuta przed czasem - przebieranie nogami nie poszło na marne. Jeszcze tylko ogarnęła się i nacisnęła na dzwonek od drzwi piętrowego domku położonego gdzieś na peryferiach miasta. Otworzyła kobieta w średnim wieku: - Zapewne pani Ola? Sympatyczny uśmiech powitał ją w progu - Nasza pociecha już czeka - szczególny akcent postawiony na słowie: pociecha zwrócił uwagę Oli. W holu Pojawił się jeszcze mężczyzna, zapewne mąż gospodyni. Po wymianie uprzejmości kobieta zaprowadziła Olę po schodach na pierwsze piętro wprost do pokoju pociechy, syna - cały czas rozwodząc się nad jego zdolnościami, które nijak nie mogą być docenione przez innych. Zbliżała się matura i właśnie Ola, jako ceniona Anglistka, miała pomoc nadrobić ekspresowo wieloletnie braki. Rodzice na edukacje pociechy nie szczędzili grosza więc chętnie podjęła się korepetycji. W końcu wspięli się na górę, weszli do pokoju syna. Ola jęknęła w duchu i nogi się pod nią na chwilę ugięły. Ale w sumie po reszcie dnia mogła się spodziewać że i tu ją spotka coś strasznego. Z kanapy, ledwo zauważalnej pośród walających się w koło klamotów, wstał wyrośnięty młodzian. Co prawda minęło już kilka lat odkąd uczyła go w 8smej klasie na zastępstwie, co prawda w międzyczasie rysy mu zmężniały i zdążył przerosnąć Ole, ale nigdy nie zapomni tej znienawidzonej twarzy i tego szelmowskiego uśmiechu. Żaden bachor jej tak za skórę nie zalazł. Jedyne czego pragnęła to już do końca życia nie oglądać tej twarzy. Ale jak widać jej pragnienia były zbyt wygórowane. Jeszcze do dziś pamięta te szpilki podkładane jej na krzesło, notoryczne olewanie zajęć, bijatyki na lekcjach z kolegami, jak i to gdy mało mu ucha nie wytargała po przyłapaniu go na podglądaniu jej w toalecie. Ola wzięła głębszy oddech policzyła w myślach do pięciu i odsunęła trzeba być przecież profesjonalista. W końcu to już nie ten sam dzieciak co parę lat temu a prawie dorosły facet pocieszała się w duchu. Ale gdy usłyszała ten przesadnie miły głos : Dzień dobry szanownej pani - , gdy zobaczyła znów ten uśmieszek, z którego nie wiadomo czy się cieszyć, czy się go bać, wszystko wróciło na nowo z podwójna siłą. -Dzień dobry - jakoś pozbierała się do kupy i odwzajemniła powitanie. Matka pociechy nie zauważyła tego jej zmieszania. Ola musiała wysłuchać jeszcze kilku zachwytów nad kochanym synalkiem zanim ich zostawiła na górze.. - Ślicznie Pani wygląda - usłyszała Ola gdy zostali sam na sam - naprawdę jestem pełen podziwu, ta klasa i szyk, to niecodzienne dzisiaj. Komplementy to nie było to czego akurat w tej chwili pragnęła najbardziej, ale i tak sprawiły jej one przyjemność. Nawet odrobinę się rozluźniła i pomyślała że może nie będzie tak źle. Lecz gdy Marek wpatrywał się w nią intensywnie, śledząc wzrokiem wszelki jej krągłości, znów zrobiło się Oli troszkę nieswojo. Kolejne jego wyznanie całkiem rozpędziło wszelkie pozytywne emocje. Aż żałuje że wtedy, w tej toalecie, nie udało mi się wystarczająco dużo zobaczyć. Wcale nie zależało jej na wspominaniu dawnych czasów i Ola nie chciała już wracać wspomnieniami. Po prostu pragnęła jak najsprawniej wykonać swoja pracę. Bez większych ceremonii wyciągnęła więc swoje materiały i rozpoczęła od określania poziomu wiedzy, czy też raczej jej braku u swojego nowego pupila. Miała nadzieję że mimo wszystko będzie to jedna z wielu normalnych korepetycji. Los jednak chciał że W swej nadziei była w błędzie jak nigdy przedtem. Już prawie od samego początku doszło do niej że nie obędzie się bez dodatkowych atrakcji. Przy omawianiu rzeczowników większość czasu musiała spędzić na tym żeby odwracać uwagę Marka od swojego biustu, w tym momencie żałowała swojego dekoltu. Szczególnie jego wzrok przyciągały miejsca, gdzie przez materiał widać było delikatny zarys jej sutków, i co najgorsze.. każde takie jego świdrujące, pełne ekscytacji spojrzenie powodowało, że Ola rumieniła się, a jej sutki nabrzmiewały jeszcze bardziej i jeszcze bardziej stawały się widoczne. Musiała przyznać że podobały jej się jego oczy, były takie pełne energii i jednocześnie tajemnicze i zmysłowe, zmieniły się strasznie od ostatniego razu, ale wciąż też widziała w nich tan dawny, niebezpieczny błysk, jakby coś właśnie miało się złego wydarzyć. No i poza tym pozwalały sobie na zbyt wiele. Natomiast przy czasownikach, całkiem już z Marka dzieciak wyszedł. Dopiero gdy czwarty raz spadł mu długopis na ziemię, a ten schylał się by go podnieść z pod stołu , Ola połapała się że bardziej go interesuje co ona ma pod sukienką, niż czas przeszły złożony. Przekładając nogi na bok krzesła gorączkowo starała się przypomnieć, które to jej majtki Marek miał okazje popodziwiać. Modliła się w duszy by nie były to te różowe co ich prawie nie widać. Ale zadowolona mina krnąbrnego ucznia mówiła jej że ma na sobie chyba właśnie te. -Myślę że za dużo sobie pozwalasz szczeniaku! - nie wytrzymała. -Dla takich widoków warto sobie za dużo pozwalać - mówiąc to przybliżył się do niej i spojrzał głęboko w oczy. Chwilę siłowali się
wzrokiem, po czym Ola ustąpiła. Tego było już było dla niej za wiele. Prawie że trzasnęła książką , spytała gdzie toaleta i wyszła. Gdy zamknęła za sobą drzwi łazienki odetchnęła z ulgą. Pochyliła się nad kranem i zerknęła w lustro. Nareszcie mogła chwilę odsapnąć. I właśnie wtedy stało się. Nieszczęście. Prostując się z nad kranu zahaczyła o półeczkę z kosmetykami i wylała na siebie prawie cała butelkę szamponu pokrzywowego. Tak jak jest jedna szansa na 1000 że będąc na korepetycjach spotka akurat ucznia który najbardziej jej zalazł za skórę. Tak jak kolejne 1 do tysiąca że akurat w trakcie takich korepetycji wyleje coś na siebie, tak też już gwoździem do trumny w tej statystyce musiało być to, że akurat wyleje na siebie coś na co miała alergię. I to mocną alergię. Gdy doszło do niej co się stało zaczęła działać automatycznie. Mając w pamięci co z nią robi szampon pokrzywowy niemal bezwiednie zrzuciła z siebie ubranie. Na nieszczęście okazało się że i bielizna też już nasiąkła (notabene majtki rzeczywiście to były te różowe, więc Marek Musiał mieć tam niezłe widoki). Zmyła prędko z siebie dłonią resztki szamponu. Tak więc w kilka sekund została całkiem nagusieńka w łazience obcym domu, na zewnątrz krzątał się nieznośny młodzian, a na dole jego rodzice. Co robić, co robić? - kotłowało się w jej głowie. Chwilę trwało zanim się pozbierała, ale jej umysł pracujący na najwyższych obrotach szybko poukładał klocki w całość. Nie pozostało jej nic innego jak wrzucić do pralki ubranie i powiadomić jakoś Marka. Wszystko było by ok. gdyby nie (a jakże by) dodatkowe komplikacje. Zatrzasnęła drzwiczki od pralki a ta nie chciała ruszyć. Męczyła się z nią chwilę po czym uchyliła lekko drzwi od łazienki i głośnym szeptem kilka razy wezwała Marka. Ten na szczęście usłyszał. Przyszedł pod łazienkę i Ola, przez szparę od drzwi, plątając się w wypowiedziach, w końcu po wielu trudach wytłumaczyła mu w czym problem. Tym razem była pewna że Marek w swój pokrętny sposób będzie chciał przekręcić sytuację na swój użytek, nie pomyliła się. Okazało się że oczywiście pralka jest zepsuta i tylko Marek wie jak ją uruchomić. A drzwiczek bez zakończenia prania otworzyć się oczywiście w tej usterce nie dało. Marek chętnie zaoferował pomoc -No Problem - żując gumę zwrócił się do Oli - Proszę otworzyć, minuta i załatwię sprawę. W tym momencie pojawił się dodatkowy kłopot. Ola rozejrzała się po łazience i nigdzie nie było nawet żadnego ręcznika którym by się mogła okryć. Dopiero teraz przypomniało jej się jak kilka z nich pomiętolonych leżało porozrzucanych po całym pokoju Marka. Ola napomknęła więc mu o swoim problemie i poprosiła go czy może z łaski swojej pofatygować się do pokoju i przynieść jej coś do okrycia. -Hmmm - Marek przez chwilę zgrzewał sytuację, zapalczywie walcząc z gumą do żucia. W końcu wydmuchał z niej balona, a gdy ten strzelił, przybliżył się do drzwi: -A co ja z tego będę miał? - zapytał zuchwale - Mogę wejść teraz i pomóc, dla mnie luzik, a jak nie to niech Pani radzi sobie sama. Odpowiedź Marka zaskoczyła Olę. -Co ty sobie myślisz smarkaczu? - oburzona odpowiedziała - To wcale nie było zabawne!. -Nie to nie - wzruszył ramionami Marek, włożył ręce do kieszeni i ruszył w stronę pokoju - nie będzie kolejnej szansy - rzucił na odchodne. Na twarzy Oli pojawiło się przerażenie. Widziała jak Marek się oddala a z nim nadzieja że jakoś bezboleśnie z tego wybrnie. Chwilę walczyła ze sobą w końcu nie wytrzymała uchyliła drzwi i rzuciła lekko proszącym tonem za odchodzącym młodzianem - Marek. Gdy to usłyszał, odwrócił się i z lekko szyderczym uśmiechem zapytał - Tak? -No dobrze - trochę się ociągając ale nie widząc innej możliwości, zgodziła się. Możesz wejść, choć tu, zrób coś z tym. Zasłoniła się jak mogła dłońmi i uchyliła drzwi. Stanęła w nich naga przykrywając jedynie dłonią swa kobiecość a drugą swe piersi. Marek objął ją wzrokiem. Przez chwilę napawał się widokiem jej pięknych bioder, ud, brzucha, ramion. Cmoknął z uznaniem. - Nie - usłyszała zdziwiona Ola - Nie pomogę od tak. Trzeba było się od razu decydować, a teraz...- Marek zrobił znaczącą pauzę - cena rośnie...

Cdn...

Komentarze